piątek, 19 listopada 2021

Kompot listopadowy żółty jak słońce, pigwowiec, gruszka, dzika róża

Jakże niezmierzone bogactwo kryje się w prostym słowie: "kompot".

To nie tylko truskawki, wiśnie i rabarbar, wiosna i lato.

To morze możliwości nawet jeśli za oknem jest listopad!

 Na przykład:

- trafione na bazarku, małe i niewyględne (więc za grosze), ale mega słodkie gruszki

- 4 szt. owoców pigwowca (styknie się rozejrzeć, jest naprawdę do zebrania nawet w grudniu w co trzecim ogródku, i we wsi, i w mieście)

- duża garść owoców dzikiej róży uskubanej na wczorajszym spacerze z psem

- jak nie macie dzikiej róży i pigwowca, to może być większa garść żurawiny dostępnej o tej porze w sklepach na przykład lub cytryna (najlepiej eko, bez syfu na skórce), itp.

Róże płuczemy i obrywami ogonki, gruszki obrałam (bo miały skórkę grubą, brzydką i drewnianą w smaku), pigwowce na ćwiartki i wybrałam pestki. Owoce zalewamy zimną wodą i 30-40 minut na średnim ogniu. Zostawiamy do ostygnięcia pod przkryciem. U mnie gruszki były tak strasznie słodkie, że 4 kwaśne okropnie  pigwowce nadały aromatu i przełamały słodycz, ale i tak kompotu nie trzeba było dodatkowo słodzić nawet dla dzieci.

Cedzimy przez drobne sitko.

I tyle. Picie gotowe, smakowite i pachnące pięknie.

Orientacyjnie (u mnie akurat w tym przypadku, bo na oko zawsze robię w zależności co się trafi) garnek 3 litry: surowe owoce do poziomu 1l z małą górką, zalałam wodą do podziałki 3l, wody trochę odparowało, owoce napęczniały, ostatecznie mam ponad 1,5l intensywnego kompotu.

Owoce po przecedzeniu przeciaram przez sitko. Otrzymujemy gładki mus, może nie jakiś super intensywny w smaku, ale przyjemny i dość aromatyczny. Ja zamiast na mleku robię na nim (lub przecierze z innych komtów) kaszkę manną dla dziecków, plus trochę rodzynek, mniam. Można na nim ugotować owsiankę albo dać zamiast wody/mleka do ciasta.

Kompoty rządzą!


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz