Uwielbiam japońskie smaki. Ale... nie bardzo wiem jak o nich pisać, bo to u mnie zwykle prosty freestyle. Na początku japońska kuchnia mnie onieśmielała, aż do trafienia na książki Murakamiego. Wiele jest tam luźnych wzmianek o jedzeniu, najczęściej o takim prostym, szybkim, jedzonym w przelocie, jakieś onigri z auomatu na dworcu autobusowym, świeży ogórek z glonami z puszki w szpitalu... To było dla mnie olśnienie, przecież kuchnia japońska jak wszystkie inne ma potrawy wyższe, skomplikowane, ale także takie najprostrze jak u nas kanapka z serem i keczupem albo zapiekanka z pieczarkami z dworcowej budki.
A więc smaczna i syscąca przekąska/kolacja/coś do pudełka do pracy (można spokojnie zrobić poprzedniego dnia wieczorem) z ryżu jak Wam zimny zostanie z obiadu.
potrzeba:
ryż, śliwki umeboshi, furikake
Umeboshi to kiszone lub marynowane śliwki (które są właściwie morelami) ume. Są bardzo słone, kwaśne, umamiczne, skondensowane w smaku jak maggi lub pasta miso. Uzależniające. Bieżemy więc kilka umeboshi, okrajamy miąższ z pestki i siekamy. Mieszamy z ryżem, toczymy kulki. Kulki posypujmy furikake. Furikake to słona, mocna w smaku posypka do ryżu, jest ich mnogość rodzajów do wyboru, tu z pachnotką.
I to tyle, już gotowe.
Na 14 kulek ryżu ok. 2 cm średnicy wystarczą 3-4 śliwki.
Można też po prostu nałożyć ryż wymieszany z umeboshi do miseczki lub lunchboxa, posypać furikake i darować sobie toczenie kulek. Szczególnie jeśli z obiadu został Wam jakiś sypki rodzaj ryżu.
Niby nic, a bardzo mniam.
Absolutnie nie ma się czego bać! A te egzotyczne składniki wbrew pozorom są bardzo łatwo dostępne przez internet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz